Piesza Pielgrzymka do Maria Gugging – niedziela 07.11.2021 r.

W Oktawie Wszystkich Świętych, 7 listopada 2021 r., odbyła się kolejna piesza pielgrzymka do Maria Gugging. Przy przepięknej, słonecznej, jesiennej pogodzie grupa trzydziestu pięciu pątników, na czele z opiekunem duchowym ks. Łukaszem Walaszkiem, przebyła z różańcami w ręku pielgrzymkowy szlak. Czy można pielgrzymować w listopadzie nie ofiarując modlitwy, zmęczenia, trudu za naszych wiernych zmarłych oraz dusz w czyśćcu cierpiących – pyta jedna z uczestniczek? Tak też było i tym razem. Przed poszczególnymi dziesiątkami różańca wymienialiśmy imiona i nazwiska naszych zmarłych. Nasze myśli były jeszcze przy Dniu Wszystkich Świętych i Zadusznym, kiedy modliliśmy się przy grobach naszych zmarłych.
Przeżywając w tym roku te dwa dni, ożyły we mnie słowa z powieści Władysława Reymonta „Chłopi:

Nadszedł Dzień Zaduszny […]. A w Lipcach już od rana dzwony biły wolno a bezustannie — i żałosne, rozbolałe dźwięki pojękiwały po omglonych, pustych polach […]. Smutek przejmujący padł na wszystkie dusze; jakaś dziwnie bolesna cichość omotała serca — cichość rozpamiętywań żałośliwych i wspominek o tych, co już byli odeszli tam, pod te brzozy zwieszone, pod te czarne, pochylone krzyże…
— Mój ty Jezu kochany! Mój Jezu! — wzdychali i podnosili szare, jak ta ziemia, twarze i topili oczy beztrwożne w tajemnicy, i szli spokojnie składać ofiary i pacierze za zmarłych […].
Po południu, na nieszpory, jakie się odprawiały raz w rok w cmentarnej kaplicy, pociągnęli wszyscy […]. Dzień już przywierał szare, zmęczone powieki, gasnął i zapadał z wolna w przerażające, smutne topiele zmroków […]; wiatr się poruszył i przeciągał po polach z jękiem, tłukł się między drzewinami a wionął surowym, przegniłym tchem jesieni.
Cicho było, tą dziwnie posępną cichością Zaduszek […]. Chór modłów, śpiewów, imion wypominanych jękliwym rytmem wznosił się wciąż nad wrótniami, a ludzie przechodzili — szli dalej, rozpraszali się wśród mogił, iż wnet, niby robaczki świętojańskie, jęły jaśnieć i migotać światełka wskroś mroków i gąszczów drzew, i traw zeschniętych […].
— Jezus mój! Panie miłosierny, Mario! — rwało się im z dusz umęczonych zamętem i podnosili twarze zakrzepłe i wyczerpane jak ta ziemia święta, a oczy szare niby te kałuże, co się jeszcze siwiły w mrokach, wieszali u krzyżów i ruchami tych drzew rozchwianych sennie osuwali się na kolana; do stóp Chrystusa rzucali serca strwożone i wybuchali świętym płaczem oddania się i rezygnacji.

Często pytamy siebie: czy na tym ma polegać Dzień Zaduszny? Na smutku, lamencie, jak to czynią ci, którzy nie mają nadziei? Nie! My bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał i również tych, krórzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi razem z Nim.
Umrzeć w Chrystusie znaczy umrzeć tak jak Chrystus, z modlitwą na ustach, z przebaczeniem w sercu, z Najświętszą Panną u boku. Ona stała pod krzyżem Syna (por. J 19,25) i jako Matka stoi przy swoich umierających dzieciach.
Pamiętajmy o słowach: Ja jestem zmartwychwstanie i życie, kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie, a każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki (J 11, 25-26).
Nie zabrakło też na naszej pielgrzymce dyskusji i rozmów o świętości. – Zazwyczaj ograniczamy się do świętych kalendarzowych – mówi jeden z uczestników – a przecież są ich tysiące. Tysiące świętych kanonizowanych. Tysiące świętych jeszcze niekanonizowanych. I jeszcze tysiące świętych nikomu, prócz Boga, nieznanych. Niebo zebrało ich woń, a my, w dniu 1 listopada oddajemy im cześć, wielbiąc wszystkich świętych. – Pamiętajmy, że Dzień Wszystkich Świętych jest wezwaniem, bo każdy z nas ma obowiązek zostania świętym – dodaje ks. Łukasz.
Św. Maksymilian Kolbe tak mówił o świętości: Święty nie jest dziadygą, ciamajdą do popychania. Święty musi być dziarski, rzutki, pełen incjatywy. Nie znaczy to, by dużo pracował, aż do wysunięcia języka na wargi. Musi on być takim, jak na przykład auto z wszystkimi urządzeniami. Autem kierować musi szofer, a ono samo idzie, szofer tylko nadaje bieg, kieruje na prawo lub lewo, zakręca itp. I auto wtedy będzie najdoskonalsze, gdy tak będzie chodziło, jak szofer zechce: kiedy wolno to wolno, a kiedy szybko to szybko, gdy na lewo to na lewo itd. 
Św. Maksymilian miał wytrawnego szofera. Była nim Niepokalana. Oddawajmy się nieustannie pod Jej opiekę. Zwracajmy się do Niej w chwilach ciężkich i niebezpiecznych. Ona wysłucha i przyjdzie z pomocą. Ilekroć zachodziły sytuacje trudne i beznadziejne, ludzie wierzący zwracali swe oczy ku Tej, którą uważali za Matkę; „która wszystko rozumie, sercem ogarnia każdego z nas”. Niech na naszych ustach często jawi się starożytna modlitwa: Pod Twoją obronę..., czy też piękna antyfona maryjna: Witaj Królowo, Matko Miłosierdzia…

Autor tekstu: Stanisław S.

Kazanie ks. Łukasza Walaszka wygłoszone na zakończenie pieszej pielgrzymki do Maria Gugging:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Strona wykorzystuje pliki cookies. W każdym momencie możesz wyłączyć ich obsługę. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane na Twoim urządzeniu.
Polityka Prywatności
Zarządzanie plikami cookies
ROZUMIEM